DLACZEGO LUDZIE MAJĄ TAK WIELE TWARZY?
CZY TO ZNACZY, ŻE SĄ FAŁSZYWI?
Jak wytrzymać ze zmiennością w partnerze, w otaczających Cię ludziach i w Tobie 😉
JAK WYTRZYMAĆ ZE ZMIENNOŚCIĄ W SWOIM PARTNERZE I OTACZAJĄCYCH CIĘ LUDZIACH?
Na pewno miałeś już takie wrażenie, że Twój partner albo przyjaciel zachowuje się czasami jak obca osoba, z którą nie sposób się porozumieć…
Jak powiedziała moja znajoma o bliskim mężczyźnie:
Tego gościa w nim lubię, ale tego drugiego mam ochotę zepchnąć ze schodów…
Miewasz tak czasami?
Na pewno znasz takie osoby, z którymi czasem nie dajesz rady, kiedy nagle coś w nich przeskakuje i stają się kimś obcym.
Czy umiesz o tym rozmawiać?
Może to Cię już nawet nie niepokoi?
Czy umiesz stawiać temu granice jak dojrzała osoba?
Łatwiej to robić, kiedy rozumiemy, o co chodzi. Łatwiej jest skutecznie radzić sobie z tym u innych, kiedy zauważamy to najpierw w sobie. A to jest znacznie trudniejsze.
Ciekawe, że to, że bliskiej osobie zmienia się nagle humor, nastrój, inaczej na mnie patrzy, albo dziwnie reaguje …. jest absolutnie naturalne. Dzieje się to częściej niż nam się wydaje. Zazwyczaj wtedy, bardzo szybko nieświadomie dobieramy do tej sytuacji swoją inną podosobowość, by jak najlepiej zareagowała na to co się dzieje. Często nawet tego nie zauważamy.
NA CZYM POLEGA TA GRA? O CO W TYM CHODZI?
Niemalże wszyscy udajemy przed sobą, że jesteśmy jednolici, że ogarniamy świadomością całego siebie, że znamy siebie dobrze. Życie pokazuje jednak, że kiedy zmieniają się warunki, wydarza się coś nagłego, nieprzewidywalnego, potrafimy przekształcić swoje zachowanie o 180 stopni. Mało tego stajemy się nagle kimś jakby innym. Czy to oznacza, że staliśmy się kimś innym? Niekoniecznie …, po prostu zmieniliśmy graną przez siebie rolę na taką, która na nieświadomym poziomie wydaje się nam najbardziej adekwatna do sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Ten artykuł dotyczy bogactwa różnych, czasem sprzecznych, czasem wspierających się lub walczących ze sobą naszych podosobowości. Opisuję w nim, w jaki sposób je zauważać, obserwować, uczyć się od nich. Jak świadomie nimi zarządzać, by czerpać z ich istnienia wsparcie i energię do działania? Zapraszam Cię do przyjrzenia się własnym maskom. Ale jak wiemy, łatwiej jest je najpierw widzieć u innych;)
MASZ WIĘCEJ TWARZY NIŻ CI SIĘ WYDAJE
Gdybyś miał/a w tej chwili podać mi trzy cechy, które najbardziej Cię definiują poprzez temperament i osobowość, to co by to było? Nieśmiałość, przebojowość, towarzyskość, melancholijność, jakie inne pasowałoby tu określenie …? Odpowiedzenie na to pytanie nie powinno sprawić Ci żadnych problemów. W końcu znasz na tyle siebie i poniekąd wiesz kim jesteś.
Prawdopodobnie wymieniłeś właśnie trzy ze swoich masek i ról, z którymi utożsamiasz się najbardziej. Są one na tyle silnie, że nie wyobrażasz sobie bez nich siebie.
Teraz zastanów się nad tym, jak zachowujesz się w wymienionych poniżej sytuacjach:
Kim jesteś w domu? Kim jesteś w pracy? Jak zachowujesz się w towarzystwie swoich rodziców? Jaka jesteś na drugiej lub trzeciej randce z nowo poznanym mężczyzną? Kim byłbyś, gdybyś znalazł się teraz na wywiadówce w klasie swojego dziecka? Kim jesteś kiedy kupujesz samochód? Kim jesteś, kiedy idziesz się rozerwać?
Widzisz, do czego zmierzam?
W zależności od warunków zewnętrznych i od Twojego wyboru w danej chwili możesz zakładać różne maski i wcielać się w określone, czasami zupełnie sprzeczne ze sobą role. Te wszystkie osobowości – Ty, skłócona z rodzicami córka, Ty, namiętna kochanka, Ty, cierpliwa matka, Ty, szalona podróżniczka, Ty, racjonalna bizneswoman – to cały czas ta sama Ty.
Jednocześnie pozostajesz czymś więcej, wykraczasz poza wszystkie te funkcje. Nie można przecież powiedzieć, że ktoś jest swoim zawodem, swoim ubraniem czy rolą pełnioną w rodzinie. Prawda? Wcale nie jest łatwe, by nie gubić się w tym. To spostrzeżenie to pierwszy krok do zaprzestania identyfikowania się ze swoimi personami i do harmonijnego zarządzania i bawienia się nimi. Jak zobaczysz w dalszym tekście, jest to bardzo ważne do tworzenia i kreowania świadomego, spełnionego życia.
PS: Mężczyźni mają dziś podobnie niełatwo, tak jak od wieków miały kobiety. Z tego też powodu, coraz częściej mówi się o kryzysie męskości.
DLACZEGO TAK MOCNO PRZYWIĄZUJEMY SIĘ DO SWOJEJ OSOBOWOŚCI?
Słowo osobowość, [ang: personality], pochodzi z języka greckiego i znaczy tyle, co persona, maska. To wewnętrzny twór umysłu, który do pewnego stopnia, porządkuje naszą rzeczywistość. Pozwala prezentować siebie sobie i światu w określony sposób i wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. Możemy utożsamiać się z rolami społecznymi, funkcjami, ciałem, emocjami, statusem, majątkiem, organizacją, do której należymy.
Warto dystansować się do tego. Pamiętajmy, że nie jesteśmy tym, co robimy, ani tym, co posiadamy, czy w jakiej rodzinie się urodziliśmy. Nie jesteśmy naszym ciałem, a jedynie manifestujemy się poprzez nie w różnych sytuacjach. Nie jesteśmy naszymi osądami, przekonaniami, wyobrażeniami ani planami. To są projekcje naszego umysłu. Nie jesteśmy też naszymi emocjami. Po prostu w danej chwili odczuwamy złość, radość, smutek i inne uczucia.
Będąc małymi dziećmi bacznie obserwujemy swoje otoczenie, zaczynamy zauważać złożoność ludzkich osobowości i świadomie bawić się w zakładanie różnych masek. Zauważamy, że pod powierzchownością naszego ojca i matki kryją się takie persony jak czuła opiekunka, restrykcyjna wychowawczyni, zestresowany pracownik, wymagająca klientka, entuzjastyczny organizator.
Uczymy się, że kiedy ktoś płacze i wchodzi w rolę osoby pokrzywdzonej, to warto na chwilę przeistoczyć się w pocieszającego i wspierającego ją słuchacza. Kiedy ktoś np. wyraża przy nas złość, staramy się z kolei emanować spokojem i złagodzić jego wybuch.
Dopóki świadomie zmieniamy maski, wchodzimy w jedne, wychodzimy z drugich, możemy cieszyć się bogactwem i wolnością w kreowaniu swojego życia. Wybieramy osobowość, której w danej chwili potrzebujemy, na którą mamy ochotę, lub przy pomocy której chcemy coś uzyskać, a następnie bez żalu wymieniamy ją na kolejną i kolejną.
Problem pojawia się, kiedy przywiązujemy się silnie do jednej z osobowości. Przestajemy wówczas traktować ją jako chwilowe przebranie i zaczynamy myśleć, że ta drażliwość, ten spokój, ta funkcja społeczna i to, co o sobie myślimy, to jesteśmy my. Budowanie życia na jednej głównej osobowości staje się więzieniem i źródłem cierpienia. Obojętnie czy jest to maska ofiary, której przeważnie nic nie wychodzi, czy osobowość przebojowego ryzykanta, który nieustannie chce przekraczać własne granice. Takie utożsamienie odbiera nam moc do tego, by robić coś inaczej. Moc, by obierać nowe drogi, by bawić się, eksperymentować i rozwijać. Kiedy ludzie tak bardzo utożsamiają się ze swoją osobowością to przestają to zauważać, ze to tylko gra. Tracą zdolność do wyobrażania sobie rzeczywistości z innej, szerszej perspektywy. I jest to rezygnacja z pełniejszego życia niż to, w którym się zatrzymali.
Przyporządkowywanie siebie i automatycznie innych do określonych cech charakteru, grup zawodowych, ideologii, klubów sportowych, gustów muzycznych zamyka ludzi w pewnej szufladzie.
Stwarza to pozorne poczucie bezpieczeństwa, bo czujemy się pewniej, kiedy wiemy, że otaczają nas dookreśleni ludzie. Wiemy czego się po nich spodziewać. Czujemy się bezpieczniej niż miałby to być tłum niezidentyfikowanych istot o niejasnym pochodzeniu, różnorodnych cechach ani nieprzewidywalnych poglądach i niewiadomych zamiarach.
Najbardziej jednak przeraża nas fakt, że bez konkretnej osobowości, nie wiemy kim sami jesteśmy. Wraz z dookreśleniem, nadaniem sobie nazwy, etykietki czujemy się bezpieczniej.
Podobnie robimy z innymi, kiedy włożymy ich do szuflady dookreślenia. On jest taki, ona taka.
Budowanie na tym poczucia bezpieczeństwa jest jednak tylko iluzją.
UKRYWAMY PRZED SOBĄ FAKT, ŻE NOSIMY MASKI.
Ukrywamy przed sobą też to, że większość z nich jest tak naprawdę dla nas niewygodna i nas ogranicza. Persona wesołka niesie ze sobą stres bycia prawie zawsze w dobrym humorze, zabawiania innych, nawet jeśli nie do końca mamy na to ochotę. Maska osoby nieśmiałej zabiera nam możliwość zdobywania nowych znajomości, wyrażania siebie na forum publicznym, rozpoczynania nowych projektów. Tymczasem to, czy jestem otwarty, towarzyski czy zamknięty w sobie, to tylko moja decyzja. Skoro kiedyś, we wczesnym dzieciństwie, uwierzyłem lub wymyśliłem, że jestem nieśmiały, to dziś jako dorosły mam moc sprawić, że uwierzę, poczuję i zacznę zachowywać się jak ktoś przebojowy i śmiały. Wielu z nas tego nie zrobi, bo jest nam wygodnie tak jak jest. Część z nas temu dodatkowo zaprzeczy, ale to nie zmienia faktu, że uwielbiamy swoją znaną „średniość”.
NA POZIOMIE EGO WMAWIAMY SOBIE, JACY TO JESTEŚMY SPÓJNI
Poprzez ego widzimy siebie jako jednolita spójną osobę. Ale nie jesteśmy spójną całością. Nie jestem równym gościem. Nie znam nikogo kto jest. Poprzez ego wmawiamy sobie, że tworzenie iluzji bycia spójnym i definiowanie się przy pomocy filozofii, charakteru, wyznania religijnego, czy wyglądu swojego ciała daje nam bezpieczeństwo i siłę. Tymczasem to wszystko odbiera moc i zamyka w klatce. W niej mamy bardzo ograniczone możliwości postrzegania rzeczywistości. Mamy też małe pole do wyrażania siebie. Ta iluzja nas usypia i odbiera poczucie sprawczości.
PODOSOBOWOŚCI UKRYTE I NIEUŚWIADOMIONE
Przekonując siebie i innych o tym, że jesteś logicznie myślącym racjonalistą, mówisz tym samym, że akceptujesz i uznajesz jedne części siebie, a negujesz istnienie innych. To, że zabronisz sobie bycia czasem impulsywnym, lekkomyślnym lub agresywnym, to nie znaczy, że ta część Ciebie nie istnieje. Najprawdopodobniej udajesz, że jej nie masz wypierając ją.
Kiedy dajemy uwagę tylko niektórym częściom siebie, a spychamy na bok te, których nie chcemy pokazywać światu, to tłumione przy tym emocje i pragnienia zaczynają odkładać się w ciele w postaci stłumień i obciążać nas psychicznie.
Trudno jest nam przyznać się do tego, że niektóre z naszych podosobowości mogą ranić innych lub że ranią one nas samych. Te małe zranienia zostają schowane gdzieś w naszej podświadomości. Kiedy ich nie wysłuchujemy, tylko cały czas spychamy poza nasze pole widzenia i w końcu zbiera się ich zbyt dużo. Często przychodzi w końcu wybuch, rewolucja, albo dolegliwość w ciele, czasami choroba.
Kiedy zbyt długo tłumiliśmy w sobie jakiś kawałek siebie, może to doprowadzić do wylania emocji w niekontrolowany sposób. Efektem tego mogą być decyzje prowadzące do rozpadu relacji, czy utraty pracy. Nagle „w przed chwilą” bliskiej relacji, stajemy się dla siebie obcymi osobami, i nie rozumiejąc, dlaczego czujemy na zmianę ulgę i sporo strachu.
Taka życiowa rewolucja może sprawić, że coś z nas się uwolni i zintegruje. Staniemy się poprzez to bardziej samoświadomi. Często zdarza się jednak, że nie chcemy zobaczyć tego, co targa nami w środku i w kolejną relację i przedsięwzięcie wchodzimy razem z tym całym chaosem. Możemy się spodziewać, że „za jakąś chwilę” spotkamy się z podobną sytuacją, dopóki nie uświadomimy sobie tego, co wciąż ukrywamy przed sobą samym.
Jeśli mamy intencję, by poznawać siebie, swoje wewnętrzne głosy, narratorów, własne przekonania i przywiązania, to tym samym dbamy o własną psychikę, ciało, relacje i bliskie osoby. Będąc intymnie ze sobą, wypełniamy się zgodą na to kim jesteśmy, tworzymy przyjaźniejszą atmosferę wokół siebie. Rośnie w nas pewien rodzaj magnetyzmu przyciągającego coraz bardziej wewnętrznie harmonijne osoby.
Im więcej w nas ciszy i tolerancji dla siebie, tym bardziej pozwalamy innym na ich zmienność, bogactwo podosobowości. Zaczynamy nawet pomagać innym wyciągać na światło dzienne ich skrywane części, które chcą się pokazać. Potrafimy rozmawiać o tym, czasem nawet wykrzykiwać podczas „dobrych” kłótni. To wspaniale wzmacnia relacje i staje się ważną częścią serca związku. Wtedy takie konflikty budują relację.
WYSŁUCHIWANIE I ZARZĄDZANIE
Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że każda z naszych podosobowości – twarzy ma dobre intencje i chce dla nas jak najlepiej. Nie ma powodu, aby z nimi walczyć. Tożsamości, które się martwią, czy inne, które się komuś podporządkowują, walczą, rzucają przekleństwami, wstydzą albo chowają, próbują o nas w ten sposób dbać. Wszystkie one mają jakieś konkretne zadanie, chcą nas przed czymś uchronić lub czegoś nam dostarczyć. Kiedy integrujemy nasze podosobowości i przestajemy się z nimi szarpać, to zaczynamy dostrzegać korzyści, jakie możemy czerpać z tych wewnętrznych aspektów.
Im bardziej siebie poznajemy, im częściej kontaktujemy się z tymi kawałkami i integrujemy je w sobie, tym większą sprawczość, moc, spokój i zadowolenie czujemy. Stajemy się bardziej zrównoważeni, wiarygodni dla innych, a ludzie lepiej się przy nas czują.
Na tym polega dojrzewanie. Świadome, dojrzałe osoby ogarniają swoje bogactwo osobowości. Nasze role i maski bywają rozhisteryzowane, wściekłe lub obrażone i ciągną nas w różne strony. Naszą rolą jest ich obserwowanie i bycie z nimi w relacji w taki sposób, by nas nie zdominowywały i nami nie kierowały.
CO Z TYM ROBIĆ?
STRATEGIA ROZPUSZCZANIA MASEK
Można tę strategię nazwać wysłuchiwaniem i zarządzaniem. Nie ukrywaj swoich osobowości przed sobą. Patrz na nie i jednocześnie „trzymaj je na smyczy”. Ważne, by nie doprowadzać do sytuacji, w której zaczynają brać kontrolę. Nie ma w tym żadnej wartości, by zapadać się w sobie, czy wylewać na kogoś swoje emocje.
Zauważone maski się integrują. Rośnie równowaga wewnątrz nas, coraz mniej konfliktów nami targa, jesteśmy bardziej scentrowani. Coraz łatwiej przychodzi nam wysłuchiwanie kolejnych burz bez atakowania kogoś i obciążania innych swoim cierpieniem. Uznając wołającą o Twoją uwagę podosobowość sprawiasz, że przestaje ona przejmować nad Tobą kontrolę. Możesz nadal używać tej maski, ale tym razem, będziesz zakładać ją świadomie i nie utożsamiać się z nią.
Oba elementy rozpuszczania masek: wysłuchiwanie i zarządzanie, muszą ze sobą harmonijnie współistnieć. Kiedy próbujemy nimi tylko zarządzać zaczynamy nieświadomie znowu mocniej oddawać im kontrolę.
A MOŻE WCALE NIE MUSISZ BYĆ KIMŚ?
Kiedy zapraszamy oddech do badania i zarządzania własnymi podosobowościami, możemy mieć pewność, że procesy rozpuszczania będą dziać się w nas w sposób delikatny, we właściwym dla siebie tempie. Coraz mniej nas kusi, żeby uciekać i przyklejać się do nich. Świadomy oddech najskuteczniej pomaga poczuć się bezpiecznie w każdej z ról i masek i tym samym je rozpuszczać. Przestajemy się w tym emocjonalnie miotać, czy uciekać w mroczne rejony siebie.
JAK TO ROBIĆ?
Kiedy kontaktuję się z podosobowością, której dominującą emocją jest smutek i mam chwilę czasu, np. 5min, to mogę z kolejnymi wdechami z ciekawością witać w siebie ten smutek oddychając nim. Mogę wdychać coraz więcej uczucia smutku, może poczucia beznadziei i przygnębienia. Jestem w tym, a zarazem obok tego, nie przywiązuję się do tego. To nie jestem ja, to tylko uczucie, które wychodzi ze mnie, z mojego ciała. Wiem, że to minie. Cały czas jestem świadomością w ciele. Kiedy myśli mnie zabierają gdzieś, wracam do ciała i znowu wdycham to co aktualnie czuję.
Poszerzam zakres odczuwania poprzez delikatne pogłębienie oddechu tak, by schodził aż do brzucha. Obserwuję wszystko, co się wydarza i przyjmuję to z otwartością. Witam kolejne emocje, które będą się zmieniały. Jestem ich ciekaw.
Często to wystarczy, aby jakaś odpychana wcześniej część mnie zintegrowała się z całością. Może zdarzyć się też tak, że za pierwszym razem nie zmieni się nic. Ważne, by mieć na to zgodę, że nic się nie musi wydarzyć. W ten sposób budujemy intymną relację ze sobą. Ona jest ważną przestrzenią do przyszłych integracji.
Warto jak najczęściej powracać do wysłuchiwania wszelkich emocji, kiedy tylko się pojawiają. Za każdym razem będzie nam łatwiej i zaczniemy odczuwać coraz większą lekkość, wolność, moc, spokój i zgodę na pełnię siebie takiego, jakim jestem.
- Jakie teraz osobowości rozpoznajesz u siebie?
- Jak jest z Twoją mocą?
Pamiętaj, że jeśli w teraz nie przywiązujesz się zbytnio do swojej osobowości, to za moment możesz stać się kimś zupełnie „nowym”. Pytanie, czy jesteś gotowy?
Prawdziwe poczucie bezpieczeństwa bierze się stąd, że zdaję sobie sprawę z tego kim jestem i kim nie jestem. Daję sobie prawo do tego, by być zarówno taką osobą, jak i zupełnie inną. Każdy ma potencjał bycia łagodnym i agresywnym, małomównym i gadułą, osobą radosną i smutną. Mamy to wszystko w sobie, wystarczy to zaprosić, poczuć i zacząć wprowadzać tę jakość do własnego życia. Prawdziwa odwaga polega na uczciwym powiedzeniu sobie kim czujemy się w tej chwili i pozostawaniu otwartym na inne możliwości.
Zwykle taki stan jest dla nas trudny do osiągnięcia, ponieważ boimy się własnej mocy, sprawczości, wolności, odpowiedzialności, poczucia wpływu, chodzenia własnymi ścieżkami i samodzielnego budowania własnego życia.
PODSUMOWUJĄC:
Im bardziej uświadamiamy sobie jak wewnętrznie zróżnicowani i pokawałkowani jesteśmy, tym bardziej spójni, silni i stabilni się stajemy. Coraz łatwiej jest nam też rozumieć innych, być z nimi i akceptować ich takimi, jacy są. Potrafimy stawiać zdrowe granice i mówić czego chcemy. Jeżeli to nie daje zadowalających efektów, to mamy moc, by podejmować konkretne kroki, by to rozwiązać i zadbać o siebie i innych.
Poprzez to coraz pełniej wyrażamy siebie, nasze działania mają moc i tworzymy coraz bogatsze i harmonijne relacje z innymi.
Tego z serca Ci życzę
Grzegorz
………………………………………………
Więcej:
Grzegorz Pawłowski – Oddech. Oddychaj Świadomie, Żyj Pełniej
Grzegorz Pawłowski – Oddech w Związkach. Oddychaj Świadomie, Kochaj Pełniej